Motywacja. YETI samorozwoju – wszyscy o niej słyszeli, nikt jej nie 'widział’.
Autorka: Jola Materna
A Ty wiesz, czym jest? Ale proszę, nie podawaj definicji, którą podczas czytania tego artykułu z łatwością znajdziesz w internecie. Powiedz, czym motywacja jest dla Ciebie. Co konkretnie oznacza. Czy jej doświadczasz? Czy ją posiadasz? Jeśli tak, podziel się tym, co wiesz. Ale zanim to zrobisz, pozwól, że ja podzielę się moim doświadczeniem.
Motywacja to modne słowo. Bez niego ani rusz. Pojawia się ono w tych wszystkich ofertach szkoleniowych (nawet w moich własnych) zalewających nas na portalach społecznościowych – na warsztatach samorozwoju, w sesjach coachingowych, na treningach osobowości. I wszędzie MOTYWACJA, MOTYWACJA, MOTYWACJA! „Odnajdź motywację”, „bez motywacji niczego nie osiągniesz”, „motywacja – klucz do sukcesu”, „nauczymy Cię, jak odnaleźć w sobie motywację” I tak dalej, i tak dalej, jest naprawdę stresująco. Myślisz: „O co chodzi? Może ja też jej nie mam? Może rzeczywiście ostatnio nie chciało mi się iść do pracy? Rany, czy ze mną jest coś nie tak?”. Płacisz za szkolenie 500 zł (w najlepszym razie) i wychodzisz z niego z takim samym nastawieniem, jakie miałeś wcześniej. No dobrze – przez chwilę Ci się wydaje, że coś się zmieniło. Że JĄ masz! I co dalej? Będziesz wydawać tysiące za każdym razem, kiedy będziesz opadać z sił?
Podaję moją definicję motywacji (nie tylko w kontekście nauki języków obcych, choć to moja działka) – może się przyda. To coś, co sprawia, że mi się chce robić. Chociaż Nie! To też nie do końca prawda, pójdę więc dalej – motywacja to nie tylko to, że mi się chce. Motywacja to jest ten bodziec, impuls, który mnie pcha do przodu, niezależnie czy mi się chce, czy nie. Bo może czasami być tak, że wcale nie chcę, ale przymus powoduje, że robię. I robię to stale, systematycznie. Osiągam cel. Wiecie, dlaczego to ważne, że motywacja wcale nie oznacza wyłącznie „chcę”? Bo niezależnie od pobudek, liczy się działanie i efekt. Jeśli więc na siłę próbujesz zmienić „muszę” na „chcę”, możesz się nigdy nie doczekać i nigdy nie zacząć robić. ‘Muszę’ wcale nie jest złe. Zamienianie na siłę ‘muszę’ w ‘chcę’ to trochę taki modny coachingowy frazes i mówię to, pomimo tego, że sama jestem coachem. Jako coach refleksyjny mówię Ci – ‘muszę’ też jest dobre. Mówię o MUSZĘ neutralnym, nie powodującym cierpienia. Muszę nauczyć się angielskiego. Co w tym złego? To też nas zaprowadzi do celu.
Wróćmy do samej motywacji. Gdzie ją znaleźć? Odpowiadam – niekoniecznie tam, gdzie instynktownie jej szukamy. Chcę zacząć się uczyć angielskiego, to zazwyczaj zaczynam trochę z automatu szukać kursów językowych, korepetycji, aplikacji, książek, etc. Nie jest tak? Ale to może nas zaprowadzić w ślepy zaułek. Dlaczego? Ponieważ być może jesteśmy na etapie negacji, że w głębi nas wszystko się buntuje, że dlaczego MUSZĘ? I to jest to ‘muszę’ niedobre. Czujemy presję i tym bardziej nie chcemy. I rzeczywiście poddajemy się bardzo szybko, jeszcze zanim zaczniemy. Jeśli tak się dzieje, odpuść na chwilę angielski, a zrób zupełnie coś niezwiązanego z tematem. Warunek jest taki, że musi to być coś nowego i przyjemnego, coś, co pojawiło się być może wcześniej w Twojej głowie podczas szukania na siłę szkoły językowej: „Ach, zamiast tego angielskiego to ja bym spróbowała morsowania! Albo pojadę w góry pozjeżdżać na sankach!” To powinno być coś, co Cię wyrzuci z toru rutyny, sprawi, że dostaniesz energetycznego kopniaka i na tej fali przystąpisz do nauki angielskiego. Na przykład warsztaty stolarskie lub kulinarne (byłam na obu kiedyś, kiedy było to możliwe). Albo ćwiczenia fizyczne, których z natury nie znoszę, a jednak po latach próbowania różnych form zaczęłam biegać nie przemęczając sięJ (znalazłam najmniej wysiłkową opcję), a energią po bieganiu zasilam czasami zdychające chęci do pracy. U mnie zadziałało. Nie musisz od razu decydować się na jakieś grube tematy czy regularne nowe nawyki, czasami jednorazowe wyjście z domu i nowe doświadczenie popchną nas do kolejnego. Są setki możliwości. Będzie wtedy łatwej, zobaczysz. I to złe MUSZĘ, wywołujące stres i powodujące, że odwlekamy wszystko w nieskończoność, zamieni się w MUSZĘ dobre, racjonalne lub nawet zamieni się w upragnione CHCĘ!
I czy nazwiesz to motywacją (bo przecież lubimy wszystko nazywać) czy też nie będziesz mieć na to żadnej nazwy, DZIAŁAJ!